poniedziałek, 28 października 2013

PROLOG

 Znowu cholernie trudny, nudy dzień w moim życiu ! Idąc drogą, pustą drogą, bez życia. Chciałem się rozpłakać, ale nie mogłem. Męska duma mi na to nie pozwalała. Cały świat, zawalił mi się. Wszystko przez jedną cholerną dziewczyne! Przez piękną, malutką istotkę, która zagościła w moim życiu. Chcę ją z powrotem. Czy ja o tak wiele proszę ?! Chudziutka jak pojedyńczy patyczek. Jej uśmiech pojawia mi się, gdy tylko zamknę oczy. Chcę uciec jak najdalej! Ale znowu nie mogę. Coś mnie tu trzyma.
Gałęzie drzew ruszają się pod wpływem lekkiego, wschodniego wiatru. Wschód... jak to pięknie brzmi. Tylko to słowo nie powoduje przezroczystych, kropel płynu który wydostaje się z moich oczu. Bez tej cieczy, życie stałoby się piękniejsze, o wiele piękniejsze. 
Z moich ust wydobywa się dźwięk krzyku, który drażni moje gardło, jakbym zjadł milion małych, srebrnych igieł. Czy ja zrobiłem coś złego? Czy zrobiłem coś, przez co czuje w tym momencie ból, cierpienie?! 
- Holly wróć!- krzyczałem ile mogłem, ile siła mi dała. - Holly, moja najpiękniejsza istoto na tej Ziemi wróć! Proszę cię wróć!
Ile ja to zniosę? Śmierć bliskiej osoby zmienia ludzi, z dnia na dzień. Jak ruch magiczną różdżką. Z chęcią zabrałbym tę różdżkę, tej pieprzonej, nierealistycznej wróżki i sprawiłbym że Holly dalej, by żyła. Załamanie nerwowe? Depresja? Nie.. ja czuje coś gorszego. Czuje pustkę w sercu, której nikt nie zapełni. Część mnie obumarła. Połowa mojego serca, teraz nie istnieje, istnieje tylko mała żyłka, która pompuje krew żebym tylko żył. To tyle. Wiedziałem że życie, daje w kość, ale żeby aż tak ? Czemu ono sprawia tyle bólu? Ma z tego satysfakcje? Zadaje za dużo pytań, na które nie ma odpowiedzi.
Usiadłem na zimnej drodze. Bez asfaltu. Dużo tych bólów, prawda? A gdyby je tak złączyć? Wyszłoby coś, czego nie mogę nazwać. Wyszedłby drugi ja. Drugi Louis Tomlinson, który siałby niebezpieczeństwo dla świata. Apokalipsa byłaby codziennością.
Dość.
Nie możesz swojego, życia przepłakać. Musisz się wziąć w garść! W wielką garść, niczym głaz Syzyfa! Przeprowadze się z Doncaster do Londynu. Do moich dalekich przyjaciół, oni na pewno mi pomogą. Oni o mnie nie zapomnieli. To nie w ich naturze. Muszę się z nimi spotkać. Nie dlatego żeby się nade mną użalali, tylko żeby pomogli mi o tym zapomnieć.
Wróciłem do domu i spakowałem do małej, brązowej walizki najpotrzebniejsze rzeczy oraz pieniądze. Zamknąłem drzwi i więcej się w tym domu nie zjawie. Za dużo wspomnień. 
Idąc pustą drogą, gdzie przez moje buty piach rozsypywał się na wszystkie strony, ruszam do Londynu. Pięknego, cudownego Londynu. Gdzie Big Ben pokazuje godzinę i Diabelski Młyn nie przestaje się kręcić.

3 komentarze:

  1. Robi się bardzo ciekawee! Kiedy pierwszy rozdział?! Już nie mogę się doczekać <3 Jak na prolog świetnie piszesz!!!!
    Zapraszam do siebie: http://kazda-ciemna-noc-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś wredna, bo usunęłaś :))))))))))))
    a idź ty

    idk co napisać, moje pomysły na kreatywne i śmieszne komentarze się wyczerpały
    ja już nawet idk jak #SIDff pisać:(
    aj łyl du ma feng aj łyl du maj feng
    nic nic

    idę słuchać lady gagi, może """robić niemca""" i możliwe, że coś napiszę na sidzie....

    pozdro dla rybek sąsiadki, jeszcze nie zapomniałam hahaha
    dobranoc paniczu ((tak, każdy swój komentarz będę tak kończyła lel))

    OdpowiedzUsuń